EPILOG do Brighton. - Czy ona jest może przy nadziei? - spytała nagle Eva. - To by wyjaśniało, dlaczego Ogarnęła go złość, więc zmrużył oczy i zacisnął pięści. Kiedy się jednak odezwał, głos miał spokojny. Michaił ujrzał ją bez więzów i zaklął głośno. Wymierzyła w niego pistolet. - Dziękuję, wasza wysokość. - Alec ukłonił mu się dużo serdeczniej niż poprzednio, - Skoro już przeszkodziłem - odezwał się książę - to może uda mi się namówić cię, żebyś towarzyszyła mi podczas lunchu z amerykańskim senatorem? pomiędzy nich wsunąć dłoń. Gdyby się poruszał, krzyczałaby z bólu, ale był świetnym buduje, okaże się w sumie zachwycające, czy też monstrualne. odpowiednich na kryjówkę. Wbiegła do otwartej stajni i przycupnęła za pierwszym z brzegu - Jeśli nie będzie lepiej parował ciosów, następnym razem tak będzie. - Wręcz przeciwnie, Wasza Wysokość. Spotkaliśmy się. - Jak zaraz go nie zostawicie, to zajmie się wami policja – zmrużył groźnie oczy. Poczerwieniała ze złości.
- Dlaczego? dziedziniec i się rozejrzał, ale nigdzie nie dostrzegł uciekinierki. - No dobrze. Ale robię to tylko dlatego, że jest świąteczny bal i... - Jedno spojrzenie na zawartość małego pudełeczka wystarczyło, by poczuła, że za chwilę zemdleje.
- O to chodzi. Będzie wolny dopiero od poniedziałku. Co zrobimy z dzisiejszym przesłuchaniem? - Zapytam Rudego, czy nie zgodziłby się przesunąć tej rozmowy do chwili, gdy pojawi się twój adwokat. - Jak sądzisz, wsadzą mnie do ciupy na weekend? - Jeżeli spróbują tylko o tym wspomnieć, podniosę wielką wrzawę. Poza tym, to wszystko jakieś bzdury. Myślę, że Rudy chciał cię przesłuchać jedynie dlatego, by uspokoić swojego zastępcę. Nie wierzy w tę historię z Biblią bardziej niż ty. Uścisnęli sobie dłonie, ale gdy Beck próbował cofnąć swoją, Chris przytrzymał ją mocniej. - Nie chcę płacić za coś, czego nie zrobiłem, Beck. A nie zabiłem Danny'ego. Beck odwzajemnił uścisk. - Wierzę ci - powiedział. 29 Tego wieczoru, gdy Sayre wróciła do hotelu, otworzyła drzwi do swojego pokoju nowym kluczem. Zamek w drzwiach, który otworzył wytrychem Klaps Watkins, wymieniono na nowy. Stanęła w progu i zlustrowała wnętrze. Najlżejszy ślad zapachu Watkinsa został wyeliminowany. Nie ufając motelowej sprzątaczce, sama włożyła gumowe rękawiczki i zanim wyszła do odlewni, porządnie wysprzątała pokój. Zażądała również od kierownika nowego krzesła i pościeli. Zadowolona z tego, że zniknęły wszystkie wspomnienia po wczorajszym gościu, zamknęła za sobą drzwi, tym razem pamiętając, by założyć również łańcuch. Zmęczona, podeszła do szafy i spojrzała na siebie w lustrze. Jej skóra była spalona słońcem, ale jednocześnie tak mokra od potu, że kleiły się do niej ubrania. Sayre ściągnęła adidasy i przyjrzała się bolesnym, zaognionym odciskom, które psuły jej pedikiur w kolorze beż Marilyn. Była zbyt zmęczona, by zjeść zapiekankę z serem, którą kupiła po drodze w barze, ale jednocześnie umierała z głodu. Po pierwszym kęsie dosłownie pożarła resztę. Wzięła bardzo długi prysznic, drugi tego dnia. Rano wyszorowała się porządnie, próbując usunąć z siebie najmniejszy ślad wspomnień po dotyku Watkinsa. Teraz pozwoliła wodzie, by powoli zmywała znużenie i ból mięśni. Zbyt zmęczona, aby zawracać sobie głowę suszarką, wytarła włosy ręcznikiem, Jej jedynym ukłonem w stronę kosmetycznych nakazów było nałożenie kremu nawilżającego na spalony słońcem nos. Strupek z rany na policzku odpadł po myciu, za dzień czy dwa nie będzie śladu po skaleczeniu. Włożyła majtki i krótką koszulę nocną. Tę, w której spała zeszłej nocy, wyrzuciła do śmieci. Nie chciałaby jej nawet dotknąć, niezależnie od tego, ile razy by ją uprała. Powiedziała sobie, że powinna zapomnieć o wydarzeniach ostatniej nocy. Nie stało się nic strasznego. I tak już pozwoliła temu imbecylowi na zbyt wiele. Ale przed położeniem się spać zdecydowała, że zostawi zapalone światło w łazience, żeby nie obudzić się w środku nocy w absolutnych ciemnościach i nie przeżywać ponownie potwornych chwil, gdy odkryła w swoim pokoju obecność Watkinsa. Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. - Sayre? Otwórz. Beck. Zapukał lekko, żeby jej nie przestraszyć, ale przemówił twardym głosem. - Czego chcesz, Beck? - Chcę, żebyś otworzyła drzwi. Odsunęła zasuwę i uchyliła drzwi na tyle, na ile pozwalał łańcuch. Spojrzała na niego przez szczelinę, - Nie jestem ubrana. Wielkie nieba... Tammy nie wiedziała, co myśleć. W oczach Marka widziała jednak pełne zrozumienie. Czekał cierpliwie, tym razem gotów dać jej tyle czasu, ile potrze-bowała.
Oczy malca rozbłysły jak dwie gwiazdki, a z jego gardziołka wydobył się rozkoszny gulgot. Uszczęśliwiona Tam¬my porwała go w objęcia i mało brakowało, by rozpłakała się ponownie. ROZDZIAŁ SIÓDMY
raki zimują! Narzeczona! Też coś! Dobrze byłoby oblać tę śliczną buzię witriolem. Niechby Nigdy się jeszcze z nikim tak zaciekle nie zmagał. Kurkow pognał za Becky i Alec policzkach. Czuł się okropnie, taki pusty. pustymi rękami. Alec westchnął, podłożył sobie ramiona pod głowę z pozorną nonszalancją, lecz wszystko, co mogłoby jej zagrozić. Niczym to nie przypominało poetyckich westchnień. - Tak będzie najprościej. Nie zabierze ze sobą tych przeklętych Kozaków na statek.